Z rana prawdziwa uczta - śniadanko w formie szwedzkiego bufetu - jajeczka, szyneczka, serek. Kulturka. Chłopaki spałaszowali po sześć kromek, żeby na pół dnia starczyło. ;)))))
Niebiański Kucharz postanowił doświadczyć nas (chcieliśmy przygody?) i zaserwował jajka na mokro doprawione gulaszem z mokrych butów.
W pewnym momencie. z nieba lało tak niesamowicie, że zdecydowaliśmy się zatrzymać i schronić pod wiaduktem.
Na szczęście przed samym Amsterdamem wyszło słonko i te końcowe 50 km wystarczyło, by buty i spodnie podsuszyły się przyzwoicie.
W międzyczasie dostaliśmy ulubioną satysfakcję motocyklistów, czyli kilkukilometrowy korek, który ominęliśmy z wielkimi bananami na buziach ;).
I wreszcie zajechaliśmy na kamping. Dziś już tylko meczyki i piwko a jutro zwiedzamy amsterdam i okolicę ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz