;)
Barti od rana miał tylko to na ustach, więc gdy za Berlinem uznaliśmy, że czas "eine kleine Pause machen" i zobaczyliśmy że na najbliższym postoju jest właśnie Burger King, nie było już dyskusji (sorry Kochanie, wiem, że to jest śmieciowe żarcie).
A w ogóle, dzień rozpoczęliśmy zdrowo. Tata Zbyszek zrobił genialną jajecznicę, która trzymała nas do Burgerowni. Ale jeszcze dobrze nie wyszliśmy z domu a już zaczęło padać. Kurtki przeciwdeszczowe na siebie i w drogę. Padało przez jakieś pół godziny ale na szczęście nie jakoś bardzo intensywnie i w sumie nie zmokliśmy. Potem wyszło słonko i zrobiło się wzorowo ;))))))).
Około 16 zajechaliśmy wreszcie na kamping. Chwila formalności i ...
Wreszcie stanęły namioty ...
... i można było chwilę odpocząć ;))
Potem wypad na kolację z meczykiem i przy okazji chwila zachwytu nad infrastrukturą wokół jeziora.
Jutro znów jazda w deszczu, ale za to później prognozy słońca. Zobaczymy ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz