czwartek, 17 lipca 2014

16.07 Valencia

Dziś pobiliśmy pewien rekord. 
Zwykle z rana od momentu, gdy pierwsza osoba wyściubia nos z namiotu do momentu, gdy uruchamiamy silniki motocykli mija godzina, półtorej.
Dziś zajęło nam to pół godziny. Jaka tego przyczyna? Czyżbyśmy nabrali takiej wprawy? Może ktoś nam tym razem pomagał?
Nie. Przyczyna jest zupełnie inna. 
Muchy. Wredne, gryzące, spragnione po nocy świeżego ludzkiego mięsa. Takie muchy spotkaliśmy tylko tu, po Kartaginą. Są tak wredne i zaciekłe i jest ich tyle, że nie ma szansy się przed nimi schować. Mamy sprey, ale wystarcza tylko na jakieś 5 minut. I zawsze jest jakieś miejsce, którego się nie popsikało. I już gryzą ...
Dlatego jedynym rozwiązaniem było się zrywać tak szybko jak się tylko da. I dlatego pobiliśmy rekord szybkości ;)))))).

Pod rodze zjeżdżamy w okolicach Torremolinos w stronę morza. Czas na śniadanko. Kawusia i omlet. Chłopaki tosty. Kelnerka okazuje się Polką. Od 16 lat w Hiszpanii, trochę tu, trochę tam. Życie ją rzuciło do Hiszpanii. Miało być na chwilę, nie wyszło :). Żegnamy się, obiecujemy pozdrowić Polskę.



Znów droga. Ale tym razem zupełnie inna niż wczoraj. Ledwie minęliśmy Alicante, przy autostradzie pojawiły się kwiaty. Już wcześniej skończyły się szklarnie. Zbocza gór się zazieleniły. Znów dookoła nas zakwitło życie. Im bliżej Walencji, tym lepiej - bardziej zielono. Ale cały czas gorąc. Co jakiś czas zjeżdżamy na bok, by chwilę odsapnąć, napić się, zregenerować. I tak dojeżdżamy do naszego campingu. 

Valencja

Byłem w wielu hiszpańskich miastach, małych i dużych. Większość jest "południowa" czyli gwarna, wręcz lekko rozkrzyczana, dla kogoś z północy to może być lekko deprymujące. Walencja oczarowuje od pierwszych chwil. Komunikacyjne świetnie zorganizowana. Nie stoi się tu w korkach, w 10 minut dostaliśmy się znad morza pod samo centralne miejsce starego miasta i bez problemu zaparkowaliśmy motocykle.

Spacer po uliczkach miasta nasuwa parę spostrzeżeń. 
Po pierwsze - jest tu czysto, jak w niewielu hiszpańskich miastach.
Po drugie - mimo sporego ruchu, miasto nie jest hałaśliwe, dźwięk się jakoś tłumi i nie jest męczący.
Po trzecie - architektura miasta jest piękna i przemyślana. Nowe budynki są pięknie wkomponowane w wielowiekowe zabytki, a te z kolei dzięki tej symbiozie nie epatują swoją wielkością i ważnością, tylko współtworzą całość. Pięknie.
Tu zostawiliśmy nasze motosy ...
A dalej śliczne zaułki ...






Boczne uliczki zachęcają do niespiesznego spaceru ...

Międzynarodowy brand-joke ;) 






W takim mieście łatwo się zakochać i łatwo zakochanym strzelić fotkę ;).


Fajnie, że promocja jest nienachalna:

Do tego pyszna kolacja jako zwieńczenie spaceru i nocny powrót na camping. Myślałem jadąc, że trzeba będzie wtaczać motocykle, by nie zaburzyć ciszy nocnej, ale okazało się, że mimo godziny 23, camping tętni życiem i hałasem pobliskiej ekspresówki. Masakra. A pani w recepcji mówiła nam o jakiejś ciszy nocnej.
Na szczęście miałem na wyposażeniu zatyczki do uszu :))).

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz