Sam wjazd na wyspę Ile-de-Re już zaskoczył nas bardzo mile, bo zaraz za mostem łączącym wyspę z kontynentem zobaczyliśmy szkółkę kitesurfingową, a akurat dziś gwizdało niesamowicie (idzie front, będzie zapewne zmiana pogody :( ), więc kitesurferzy mieli jechane.
Z przyjemnością popodziwialiśmy ich walkę, chłopaki szczególnie (w sierpniu obóz kiteowy) i ruszyliśmy do św. Marcina.
Jest to jeden z bardziej klimatycznych portów jakie w życiu widziałem. Sercem miasta jest port jachtowy, więc przypływający cumują w mieście a nie na obrzeżach, jak to zwykle bywa na świecie. Jednocześnie od strony morza miasto jest chronione wysokim murem, który pomaga oczywiście żeglującym łatwo wejść do portu. I w ten sposób morze jest w centrum miasta pozostając jednocześnie w bezpiecznej dla niego odległości ...
Łatwo znaleźliśmy knajpę z transmisją meczu Francja - Niemcy ;).
W międzyczasie zapoznaliśmy się z paniami kelnerkami, które jak się okazało mieszkają na Ile-de-Re od urodzenia i nigdy nie pomyślały nawet o migracji. Nie dziwię się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz