I bardzo dobrze, bo miasto okazało się bardzo ładne.
Znaleźliśmy camping nad samym morzem i po rozbiciu namiotów polecieliśmy na plażę. Woda była ciepła jak zupa. Pławiliśmy się ze dwie godziny, szybkie prysznice i do miasta.
Na campingu dostaliśmy mapkę miasta i już z mapki widać było wpływy Cesarstwa Rzymskiego z obowiązkowym amfiteatrem zabudowanym w późniejszych czasach kościołem. Dziś lepiej przetrwał amfiteatr ;).
Tym miastem żegnamy się z Hiszpanią (i nieśmiertelną paellą). Jutro Francja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz